poniedziałek, 30 czerwca 2014

# 8. Nie żałujmy tego co stracone, żałujmy tego... Co możemy jeszcze stracić.

Budziłam się kilka razy w nocy. Nie mogłam spać. Nie wiedziałam czy to co się stało było prawdą, czy to był po prostu zwykły koszmar. Przyłożyłam rękę na policzek. Boli. Jednak prawda. Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Byłam z nim cztery lata, i dopiero teraz dowiedziałam się jakim jest dupkiem. Uderzył mnie. Nigdy nawet nie zdarzyło mu się krzyczeć na mnie. Wyciągnęłam z torebki małe lusterko. Przyjrzałam się dokładnie swojemu odbiciu. Miałam pod czerwienione oczy od płaczu, i różowy policzek. Miałam wielką nadzieję, że uda mi się to jakoś zamaskować.
- Cześć. I jak się czujesz? - z namysłu wyrwał mnie przyjemny głos Daniela.
- Yyy już jest dobrze. Mogę już stąd wyjść? Wiesz, że nie lubię szpitali.
- Musisz wziąć tylko wypis. Uprzedzę tylko kogoś, i cię odwiozę.
Odetchnęłam z ulgą. Nareszcie. Wyszłam z jakże niewygodnego łóżka. Wzięłam torebkę, telefon z szafki, i wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się do małego pokoiku. Wypis już na mnie czekał. Wzięłam go, i włożyłam do torebki.
- Dziękuję.
Wyszłam ze szpitala. W samochodzie czekał już na mnie Daniel. Wsiadłam do jego samochodu.
- Eeej spójrz tylko na mnie. - poprosił.
Lekko odwróciłam głowę w jego stronę, po czym ją spuściłam w dół. Krajewski kciukiem uniósł moją głowę trochę w górę.
- To Łukasz? - zapytał, lekko dotykając mojego policzka.
- Nie ważne. Jedź. Chciałabym już być w domu.
- Ale odpowiedz mi tylko czy to był Łukasz. Powiedz. Proszę. Wiesz, że się o ciebie martwię.
- Tak. To był Łukasz. Ale Daniel... - położyłam rękę na jego ramieniu. - Błagam nie zrób nic głupiego.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale " - wtrąciłam się. - Nie rób nic. Słyszysz?
- Milena. Do jasnej cholery on cię uderzył. Jesteś w ciąży. Nie pojmujesz tego? 
- Wiesz przecież, że jeśli coś mu zrobisz... On ma znajomości, pieniądze. Obiecaj. Proszę. 
Daniel już nic nie powiedział. Ruszył. Jechaliśmy w milczeniu. Kiedy zatrzymał się pod moim domem, spojrzałam jeszcze na niego. 
- Obiecaj, że nic mu nie zrobisz...
- Obiecuję. Ale... Jeśli jeszcze raz coś ci zrobi, to już mnie nie przekonasz...
- Dziękuję. - ucałowałam jego policzek. - Cześć. 
Wyszłam z jego samochodu. Wzrokiem odprowadziłam oddalający się pojazd. Wyciągnęłam z torebki klucze, i weszłam do domu. Weszłam po schodach na górę. Znalazłam się w łazience. Zsunęłam na ziemię spódniczkę, a następnie bluzkę. Stanęłam przed lustrem w koronkowej bieliźnie. Włosy lekko opadały na moje ramiona. Wyglądałam koszmarnie - jak potwór.Pod czerwienione oczy od płaczu, i ten policzek, który odróżniał się od reszty. Zdjęłam bieliznę. Weszłam do kabiny. Odpuściłam wodę. Gorące kropelki spływały po moim ciele. Usłyszałam dzwonek do drzwi. 
- No nie... 
Zakręciłam wodę. Sięgnęłam ręką po swój czerwony szlafrok. Ubrałam go, dokładnie zasłaniając swoje ciało. Włosy spięłam w wysoki kok. Wyszłam z łazienki. Zeszłam po schodach. Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się przyjmujący Resovii. 
- Czeeeść. Stało się coś? Wejdź. 
Zrobiłam mu miejsce w drzwiach, aby mógł przejść. 
- Nie mam twojego numeru, a chciałem się zapytać, czy przeszłabyś się gdzieś ze mną.
- Tak. Pewnie. Ale musisz mi dać trochę czasu. Rozgość się. 
- Spokojnie... Mamy czas. - uśmiechnął się. 
- Tam w kuchni. - wskazałam jednym ruchem głowy na pomieszczenie. - Zrób sobie kawę, czy co tam chcesz. Woda. Sok... Co wolisz.
- Nie. Nie trzeba.
Siatkarz spojrzał na mnie.Jego uwagę przykuł mój prawy policzek. Cholera! Tylko nie to. 
- Daj mi chwilę. - wypowiedziałam szybko. 
Chciałam już pobiec na górę, ale Paul był szybszy. Chwycił moją rękę.
- Milena... Co się stało?
- Nic. Nic się nie stało.
- Nie jestem ślepy. Przecież widzę. - delikatnie dotknął mojego policzka. - Kto ci to zrobił? 
- Uderzyłam się. 
Uderzyłam się? O Boże. Milena. Tylko an tyle cię stać? Uderzyłam się... 
- Powiedz prawdę. 
- Nic. Naprawdę nic się nie stało... 
- Zależy mi na tobie. Rozumiesz? Kto cię uderzył? Proszę. Powiedz. 
Nie odpowiedziałam już nic. Odwróciłam się i poszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się, delikatnie się umalowałam, starając się jak najlepiej zatuszować moje oczy, i policzek. Spięłam włosy w koński ogon. Zeszłam na dół. Paul siedział właśnie na kanapie. Powoli, cicho podeszłam do niego. Objęłam go od tyłu. 
- Gniewasz się na mnie? - szepnęłam do jego ucha.
- Milena... Powiedziałem ci już, że zależy mi na tobie. - chwycił mnie za ręce. - Fakt, nie znamy się długo... Ale tak wyszło. Chcę wiedzieć, kto ci to zrobił. 
- To był... Łukasz. Ojciec mojego dziecka. Ten, którego spotkaliśmy wczoraj rano. 
- To on cię uderzył? Wie przecież, że jesteś w ciąży. O co w ogóle poszło?
- Powiedziałam mu, jakim jest idiotą, że jest nieodpowiedzialny,i, że to nie jego sprawa, czy... Jestem z tobą. Wściekł się, i mnie uderzył. Uciekłam a potem znalazłam się w szpitalu.
- Co? W szpitalu? Tak mocno cię uderzył?
- Nie. nie tak mocno. Zemdlałam, a jego ojciec odwiózł mnie do szpitala. Na szczęście z dzieckiem wszystko dobrze.
Lotman wstał. Podszedł do mnie bliżej. Objął mnie w pasie. Pocałował mnie. oddawałam się jego pocałunkom, ale po chwili niechętnie się oderwałam. 
- Kocham cię. - szepnął patrząc mi w oczy. 
- Słu - słucham?
- Kocham cię. Zależy mi na tobie.
Co ja miałam mu powiedzieć? Że nie jestem na razie gotowa na związek, pomimo tego, że też coś do niego czuję. Do tego jeszcze ta ciąża...
- Nie przeszkadza ci to, że jestem w ciąży? 
- Ciąża? Nie, coś ty. Chcę ci pomóc. Rozumiesz?
- Tak, tak. Rozumiem. Ale ja nie jestem pewna... 
- Czego? Uczuć? Czy mnie kochasz, czy nie? - kciukiem pogładził mój policzek. 
- Nie... Czy się nie zawiodę na tobie, tak samo jak na Łukaszu. Wiesz o co mi chodzi...? Czy mnie nie zostawisz, bo przerośnie cię to wszystko. Dziecko, mecze, treningi. To jest obowiązek... 
- Wiem... Chcę ci pomóc. Będę się starał ci pomagać jak najlepiej. Chcę być z tobą...
Nie odpowiedziałam nic. Przytuliłam go. Podniosłam się na palcach, aby choć trochę dorównać jego wzrostowi, pomimo tego, że miałam te prawie metr osiemdziesiąt przy nim byłam niziutka. 
- Nie będę nalegał... Jeśli będziesz gotowa... Wtedy.
Spojrzałam w jego duże, brązowe oczy. Skinęłam tylko głową.
- Dziękuję.
- Za co? - charakterystycznie uniósł brwi ku górze.
- Że jesteś.
Złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Chwyciłam jego rękę. 
- To gdzie idziemy? 
- Ja myślałem o... Basenie. Co ty na to? 
- Świetny pomysł... Pójdę tylko po strój. 
Weszłam do pokoju. Przeszukałam każdą szafkę. Znalazłam. Wzięłam tylko większą torbę, do której włożyłam strój i ręcznik. Zeszłam na dół. Wyszliśmy. Zamknęłam drzwi. Chwyciłam siatkarza za rękę. Szliśmy w stronę pobliskiego basenu. Droga minęła nam bardzo szybko. Kupiliśmy bilet. Weszłam do przebieralni, szybko się przebrałam. Ubrania wcisnęłam do torebki. Wyszłam. O dziwo byłam pierwsza. Stanęłam rozglądając się dookoła. Poczułam na swoich biodrach ręce Paul'a. 
- Musimy częściej chodzić na basen. - ucałował mnie w szyję. 
Chwycił moją rękę. Znaleźliśmy wolne miejsce. Lotman od razu wyciągnął mnie do wody. Wszedł jako pierwszy. 
- Iii? Jaka woda? 
- Idealnie. Chodź. - wyciągnął do mnie rękę. 
Włożyłam tylko nogę do wody. Racja. Idealna. Zeszłam po drabince do wody. Lotman podpłynął do mnie, po czym mnie objął.
[...] Spędziliśmy na basenie dwie godziny. Przebraliśmy się. Kierowaliśmy się w stronę mieszkania Lotmana, w którym znaleźliśmy się po piętnastu minutach. Weszliśmy do środka. Ja od razu zajęłam całą kanapę, nie robiąc mu miejsca. 
- Aa to dla mnie nie ma miejsca...? - zapytał robiąc duże oczy, zupełnie jak kot ze Shreka.
- Coś się chyba znajdzie. Ale... Nie jestem pewna. 
Paul przejechał ręką po moim brzuchu, po czym zaczął mnie łaskotać. Poddaję się. Nienawidzę tego, ale w jego wykonaniu. Było to nawet przyjemne. 
- Słabo ci to idzie. - zaśmiałam się patrząc na niego.
Podwinął moją bluzkę do góry, zaczął muskać delikatnie mój brzuch, wodząc jednocześnie ręką po mojej nodze. Podniosłam się na łokciach, robiąc mu miejsce obok siebie. 
[...] Cały wieczór oglądaliśmy filmy. Tym razem postawiliśmy na komedię. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, zasypiając właśnie w takiej pozycji.


─────♦─────

Postarałam się. Wyszło dłuższe nić poprzednie, i dość szybko napisane. Liczę na jeszcze więcej komentarzy. Uwierzcie, bardzo motywują. Czytasz-komentujesz-motywujesz :) pozdrawiam ;*

niedziela, 29 czerwca 2014

# 7. Ta bezsilność, kiedy łzy spływają Ci po policzku, a Ty nie masz władzy i kontroli, by je zatrzymać.

Obudziłam się wtulona w ramiona siatkarza. Spojrzałam tylko na budzik. Była godzina siódma. Wyszłam powoli z łóżka, najciszej jak umiałam, starając się nie obudzić siatkarza. 
- Nie śpię. - uśmiechnął się.
Podniósł się na łokciach. Usiadł. Chwycił mnie za rękę, po czym pociągnął mnie do siebie. 
- Ja muszę iść do pracy. Mam godzinę. A muszę iść jeszcze się przebrać. 
- To cię podwiozę. 
Uśmiechnął się do mnie. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek. 
- Ale to ubieraj się. - popędzałam Lotmana. 
Wstałam. Zdjęłam koszulkę, po czym szybko wbiłam się w sukienkę. Spięłam włosy w wysoki kok. Wyszłam z pokoju. Wsunęłam na nogi koturny, stanęłam przed drzwiami czekając na niego. Wyszliśmy z mieszkania. Skierowaliśmy się do jego samochodu. Droga zajęła nam kilka minut. Weszliśmy do domu. Ja od razu pobiegłam na górę, do siebie. Wyciągnęłam ubrania, i weszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, wytarłam dokładnie swoje mokre ciało miękkim ręcznikiem. Szybko wbiłam się w wcześniej wybrany strój. Delikatnie się umalowałam, po czym rozczesałam włosy. Zbiegłam na dół po schodach. Wzięłam torebkę, klucze, i telefon, który od razu wrzuciłam do torebki. Zamknęłam drzwi. Wsiadłam do samochodu Lotmana. Oddech miałam szybki, nierówny. Nienawidziłam robić czegoś na szybko. Spojrzałam na Paul'a.
- Ładnie wyglądasz...
- Aa dziękuję.
- To gdzie mam jechać? - zagadnął z uśmiechem. 
- Jedź. Będę ci mówić. Spokojnie. - odparłam. 
Mówiłam mu na każdym odcinku drogi jak jechać. Była godzina siódma pięćdziesiąt pięć. Jesteśmy na miejscu. Nie spóźniłam się. 
- Boże... Nie wiem co bym zrobiła, jak byś mnie nie podwiózł...
- Jeszcze nie Boże. - zaśmiał się. - Nie ma za co. - puścił mi oczko. 
Uśmiechnęłam się. Ucałowałam delikatnie kącik jego ust, i wyszłam z samochodu. Lotman również wyszedł, chwycił mnie za rękę, i pociągnął do siebie. Pocałował mnie delikatnie, ręką gładząc mój policzek. Odsunęłam się lekko od niego. 
- Śpieszę się. - szepnęłam. 
- Masz jeszcze pięć minut. - uśmiechnął się. 
Po raz drugi złożył na moich ustach pocałunek. Z każdą sekundą mój uśmiech się poszerzał. Obok nas pojawił się Łukasz. Spojrzał na nas i zaklaskał kilka razy. 
- Nonono... Już masz nowego?
- A ty masz jakiś problem? - wtrącił się Lotman. 
- No tak. Stoi przede mną.
Spoglądałam raz na Łukasza, a raz na Paul'a. 
- Możesz iść? - zapytałam patrząc na Jankowskiego. 
- Ale mi się tu podoba. - odparł z rozbawieniem. 
- Możesz już jechać. Dziękuję bardzo. - ucałowałam delikatnie policzek siatkarza. 
Chwyciłam Łukasza za rękę, pociągnęłam go w stronę budynku. Weszłam do siebie. Odłożyłam torebkę z boku, usiadłam na wygodnym fotelu, patrząc na ten sam widok co przez ostatnie trzy lata. Stertę dokumentów. Do pomieszczenia wszedł po chwili Jankowski. Zamknął drzwi i spojrzał na mnie. Był wściekły.
- Jesteś z nim?
- Mówiłam ci,że to nie twoja sprawa, czy z nim jestem czy nie. Rozumiesz?
- Właśnie, że jest to moja sprawa. Jesteś w ciąży, a to jest również moje dziecko. Więc się pytam, czy będzie miało ono do czynienia z tym typkiem. To teraz mi odpowiedz w końcu!
- Odpowiem ci znowu to samo, ze to nie twoja sprawa. W porównaniu do ciebie, on jest bardziej odpowiedzialny od ciebie. Daj mi już święty spokój i wyjdź. 
Łukasz wstał. Podszedł bliżej mnie, po czym złapał mnie dość mocno za nadgarstek i przyciągnął do siebie. 
- Do jasnej cholery odpowiesz mi czy nie?! 
- Nie twoja sprawa. Właśnie nie powinieneś mieć wyrzutów właśnie do mnie. Przypominam ci, że to ty spotykałeś się z jakąś blondynką, będąc jeszcze ze mną. Zdradziłeś mnie. Nie chciałeś tego dziecka. Daniel miał rację. Jesteś skończonym idiotą, wiesz?! 
Łukasz zrobił się cały czerwony. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Podniósł rękę na wysokość mojej twarzy. Poczułam przeszywający ból. Upadłam na podłogę. Złapałam się za policzek. Byłam w szoku. Nie zdołałam wykrztusić ani jednego słowa. Łukasz po chwili ukląkł przy mnie. 
- Ja-ja przepraszam. Ja już nigdy... Obiecuję. - wyszeptał.  
Odsunęłam się od niego. Wstałam powoli, wzięłam torebkę, i wybiegłam z pomieszczenia wpadając na ojca Łukasza. Bez słowa wybiegłam z budynku. Usiadłam na schodkach. Było mi słabo. Oddychało mi się bardzo ciężko. Ciemność... 
[...] Obudziłam się dopiero w szpitalu. Rozejrzałam się dookoła. Obok mnie było mnóstwo jakiś rurek, kabelków. Nie wiadomo co jeszcze. 
- Panie doktorze. - zaczęła jakaś kobieta. - Obudziła się. - dodała.
Zaraz obok mojego łóżka pojawił się Daniel. 
- Siostrzyczko... Jak się czujesz? - zapytał. 
- Co się stało? 
- Od Łukasz tata cię tutaj przywiózł. Zemdlałaś. 
- Z... Z dzieckiem wszystko w porządku? 
- Tak. Wszystko jest dobrze. 
[...] Musiałam zostać tutaj na noc. Nie lubiłam szpitali. Nigdy, i z pewnością nie polubię. Zmęczenia dawało o sobie znać. Nie było nawet dwudziestej, a ja już zasnęłam. 


─────♦─────

Skończyłam. Jakoś ale jest. Czekam na komentarze, nie wiem ile osób o w ogóle czyta... Czytasz - komentujesz!  Błagam. Komentarze! :) pozdrawiam, i udanych wakacji ;d

niedziela, 22 czerwca 2014

# 6. Jest różnica pomiędzy byciem szczęśliwym, a wyglądaniem na takiego.

DRR! Podniosłam się z łóżka. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Siódma. Postanowiłam iść już dziś do pracy. Nie mogłam tak bezczynnie siedzieć w domu, nic nie robić. Zwariowałabym. Skierowałam się od razu do łazienki. Zrobiłam poranne czynności, i ubrałam się. Zrobiłam delikatny makijaż, i delikatnie podkręciłam włosy. Zbiegłam po schodach do kuchni. Zjadłam lekkie śniadanie, które składało się z kanapki i soku pomarańczowego. Chciałam już wyjść z domu, ale na stoliku zauważyłam telefon Lotmana. Sięgnęłam po niego. Nieodebrane połączenie od Piotrek. Postanowiłam zadzwonić do niego, zapytać czy mają dziś trening. Musiałam przecież oddać mu ten telefon. Nacisnęłam na zieloną słuchawkę, czekając aż odbierze. 
- Halo? 
- Cześć Piotrek, tu Milena. Paul zostawił wczoraj u mnie telefon. Macie dziś trening? - odparłam jednym tchem.
- Aaa cześć. Nie, dziś nie. Jutro jest. 
- Aaa podasz mi jego adres? Oddałabym mu ten telefon po pracy... Proszę.
Spisałam na karteczce jego adres. Podziękowałam siatkarzowi, i rozłączyłam się. Karteczkę, oraz telefon wrzuciłam do torebki, i wyszłam z domu zamykając go na klucz. Na miejscu byłam po piętnastu minutach. Chciałam właśnie wejść do siebie, ale usłyszałam już pretensje z ust Łukasza. Będzie ciekawie. 
- Czemu wczoraj cię nie było? Było dużo pracy.
- Ale ja nie muszę ci się wcale spowiadać. 
Weszłam do swojego niewielkiego biura, gdzie jak każdego innego dnia zastałam stos papierków, teczek, i innych. 
- A jeśli chcesz już tak naprawdę wiedzieć... Pisałam wczoraj do twojego ojca, że źle się czuję, i zostaję w domu. 
Łukasz jak zwykle próbował poruszyć temat dziecka, że chce mi pomóc w jego wychowaniu. Przepraszał. 
- Ale Łukasz... - powiedziałam cicho. - Ja nie będę z tobą. 
- Daj mi jeszcze jedną szansę. 
- Nie. Dałam ci po tym jak mi powiedziałeś, że nie jesteś gotowy na dziecko. A potem całowałeś się z inną. Jak ci mam wybaczyć? - zapytałam cicho. 
- Ostatnia szansa... Proszę. 
- Nie Łukasz. O dziecko się nie martw, już ci mówiłam. Nie masz czego. 
- Milena... - powiedział cicho. 
- N-i-e. Nie będę już z tobą. Rozumiesz? 
Jankowski spojrzał na mnie, i wyszedł zostawiając mnie z górą papierków. Sprawdzanie ich, i wszystko inne minęło mi w mgnieniu oka, co skutkowało tym, ze mogłam iść szybciej do domu. Sprzątnęłam z wierzchu biurko, i wyszłam biorąc torebkę. Zbiegłam na dół po schodkach, po czym wyszłam na zewnątrz, zaciągając się świeżym powietrzem. Wyciągnęłam karteczkę z adresem Lotmana, kilka razy zilustrowałam literki na niej. Wolnym krokiem szłam przed siebie, szukając jego mieszkania. Cel osiągnięty. Jestem na miejscu. Stanęłam prze drzwiami, po czym zapukałam i czekałam aż otworzy. Wyciągnęłam jeszcze telefon, a karteczkę wrzuciłam z powrotem do torebki. Moim oczom po chwili ukazał się Lotman. 
- Co tu robisz? 
Wysunęłam rękę z telefonem do przodu w jego stronę. 
- Zapomniałeś wczoraj, ii... I chciałam cię przeprosić, że tak to wszystko wyszło. Przepraszam. - powiedziałam cicho.
Nie wiedziałam czy go przytulić. Może wcale tego nie chciał.
- Wejdź. - uśmiechnął się delikatnie.
Zrobił mi miejsce w drzwiach, czekając aż wejdę do środka, zamknął je. Spojrzałam na niego. Milczeliśmy przez chwilę patrząc się na siebie. Zrobiłam mały krok do przodu, i go przytuliłam, bardzo mocno. Siatkarz przesunął ręką po moich włosach, przytulając mnie do siebie. Odsunął głowę trochę w tył, i spojrzał mi w oczy. 
- Powiesz mi tak dokładnie, co jest z ojcem twojego dziecka?
Chwycił mnie za rękę. Usiedliśmy na wygodnej kanapie dalej trzymając się za ręce.
- No więc... Powiedziałam mu, że jestem w ciąży, a on... Że nie jest gotowy na to aby zostać ojcem...
- To o to poszło? 
- Nie. To nie wszystko. Pogodziliśmy się zaraz na drugi dzień, ale po dwóch? Godzinach, widziałam go jak całował się z jakąś blondynką.
Paul już nic nie powiedział, tylko przytulił mnie do siebie. 
- A jak będzie z opieką nad dzieckiem? 
- Powiedziałam mu, że nie ma się czego obawiać, będzie widywał dziecko często. Kiedy będzie chciał, ale wiesz... Jest bogaty, ma znajomości. Trochę się boję. - powiedziałam cicho.
- Pomogę ci, jeśli tylko będziesz tego potrzebowała... Zgoda?
Uśmiechnął się patrząc mi w oczy. Milczeliśmy krótką chwilę.Zbliżyłam się do niego. Delikatnie ucałowałam kącik jego ust.
- Dziękuję. - wyszeptałam. 
Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Kilka milimetrów. Spotkały się. Powoli położyłam się na plecach. Kiedy poczułam jego dłoń na swoim brzuchu, przeszły mnie ciarki. Owinęłam swoje nogi wokół jego pasa, i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie, po czym zdjęłam jego koszulkę. Opuszkami palców gładziłam jego klatkę piersiową, powoli, tak jakbym chciała zapoznać się z każdym mięśniem. Wplotłam swoją dłoń w jego włosy. Kiedy poczułam jak płynnym ruchem pozbywa się mojej sukienki, z moich ust wymknęło się ciche mruknięcie. Przejechałam paznokciami po jego plecach. 
- Kocham cię... - powiedziałam, przymykając przy tym oczy. 
O mój Boże... Czy ja to naprawdę powiedziałam? Podniosłam się trochę by móc pocałować go w usta, byle je po prostu zatkać. 
- Ja ciebie też. - szepnął, po czym odgarnął kosmyk włosów z czoła.
Oblałam się rumieńcem. A jednak usłyszał, i nie dał się omamić zwykłym pocałunkiem. Zagryzłam wargę, a włosy, które przed chwilą odgarnął znów powróciły na swoje miejsce. Podniosłam się na łokciach, patrząc w jego oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie. 
- Zostaniesz? - uśmiechnął się unosząc jedną brew ku górze.
Chwycił mnie za rękę, po czym lekko mnie za nią pociągnął, tak abym usiadła na jego kolanach. 
- A mam zostać? - zaśmiałam się. 
Sięgnęłam ręką po sukienkę, która leżała zaraz obok Lotmana. Ubrałam ją.
- No tak, tak. 
- W takim razie zostanę.
[...] Ten dzień spędziliśmy na oglądaniu jakiś filmów, rozmowie. Paul zaprowadził mnie do łazienki. Weszłam do środka. 
- Zaraz przyniosę ci jakąś koszulkę. 
Skinęłam tylko głową. Zsunęłam na ziemię sukienkę. Miałam już pozbyć się stanika, ale w tym momencie do łazienki zapukał Lotman.Lekko otworzyłam drzwi, wyciągając rękę po koszulkę. Kiedy zamknęłam drzwi, zdjęłam bieliznę. Weszłam pod prysznic odpuszczając wodę. Gorące strumyki spływały po moim ciele. Wyszłam po niespełna pięciu minutach spod prysznica. Dokładnie wytarłam swoje ciało miękkim ręcznikiem. Wytarłam jeszcze włosy dokładnie. Ubrałam koszulkę, którą dał mi Lotman, i wyszłam z łazienki. Rozejrzałam się tylko, w jednym z pokoi siedział Paul, bez koszulki, w samych spodniach. Z uwagą zilustrowałam jego dobrze zbudowane ciało. 
- Teraz twoja kolej. 
Usiadłam na jego łóżku, ręką przeczesując jeszcze mokre włosy. Paul wyszedł po kilku minutach. Usiadł obok mnie. 
- To co? Będziesz tutaj spać? Ze mną? - uśmiechnął się szeroko. 
- No a co ty myślałeś? - zaśmiałam się cicho. 
Usiadłam z jednej strony łóżka, po czym spojrzałam na siatkarza, z uśmiechem. Położyłam się patrząc na Lotmana. Podłożyłam rękę pod głowę. Siatkarz chwycił moją dłoń, gładząc ją delikatnie. 
- Dobranoc. - szepnęłam. 
Delikatnie musnęłam jego usta. Nie mogłam tak na niego patrzeć, byłam pewna, że szybko nie zasnę. Odwróciłam się tyłem do niego. Czułam tylko jak się przybliżał. Powoli wodził ręką po moim udzie. Uśmiechnęłam się delikatnie. Zasnęłam po niespełna dwudziestu minutach. 

─────♦─────

 Błagam trochę weny! Troooochę... Naskrobałam coś, ale jest. Czekam na jakieś komentarze. Duuużo komentarzy! ;3 pozdrawiam ;* aa dziś przed telewizory i kibicujemy. Po 3 pkt Panowie <3 !

niedziela, 1 czerwca 2014

# 5. To musi być coś więcej niż chemia, która napędza organizm, mamy serca by kochać, uczucia by móc je ranić.

- Ciociu!
Podniosłam szybko głowę. Moim oczom ukazała się Julka, która zaraz znalazła się na kanapie obok mnie.
- Julka... - powiedziałam cicho. - Cześć. - ucałowałam jej policzek.
Uniosłam głowę, spojrzałam na zegarek. Była godzina ósma. Wstałam z kanapy. Weszłam do łazienki. Wyglądałam koszmarnie. Rozmazany tusz, i lekko pod czerwienione oczy od płaczu. Odkręciłam kran. Przetarłam zimną wodą twarz, dokładnie wycierając czarne ślady po tuszu. Wyszłam z łazienki. Zjadłam śniadanie razem z mamą i Julką.
- Jadę już do domu. Dzięki, i cześć.
Ucałowałam mamę, i Julkę. Wyszłam z domu. Wyciągnęłam telefon, i słuchawki z torebki. Włączyłam muzykę, kierując się na przystanek. Autobus. Mój? Odjechał.
- Cholera! - krzyknęłam. 
Lekko rozkładając ramiona z rezygnacją. Sprawdziłam kiedy następny, godzina. Daniel? A może się urwie z pracy na kilka minut. Kontakty. Daniel. Nacisnęłam na zieloną słuchawkę.
- Halo? 
- Cześć braciszku. - odparłam ciepło. - Znajdziesz trochę czasu. Możesz się urwać z pracy, na kilka minut... 
- A coś się stało? 
- Nic takiego. Autobus mi uciekł, następny za godzinę. 
- Mam pół godziny wolnego, więc się tylko przebiorę, i jestem. 
- Ohhh jesteś boski. Wiesz o tym?
Rozłączyłam się. Na Daniela nie musiałam czekać długo, zjawił się po dziesięciu minutach. Weszłam do samochodu, całując delikatnie jego policzek w geście przywitania. 
- Mama już wie? - zaczął.
- Tak, powiedziałam jej wczoraj. 
- I co? 
- Wiesz... Cieszy się, że będzie miała wnuka... Bądź wnuczkę. Ale zdenerwowała się jak jej powiedziałam, że pokłóciłam się z Łukaszem... Wiem, ze tak nie powinno być. Dziecko powinno mieć oboje rodziców. Ale to wszystko przez Łukasza. - mijaliśmy właśnie halę. - Możesz się tutaj zatrzymać. 
- Bądź spokojna. Pomogę ci, rodzice też. Na pewno tutaj? Dobrze. 
Zatrzymał się. Uśmiechnęłam się do brata, całując go w policzek. 
- Dzięki. Wielkie dzięki braciszku. 
Jeszcze raz ucałowałam jego policzek, i wyszłam z samochodu. Miałam nadzieję, że chłopaki będą mieli teraz trening. Weszłam na halę, gdzie od razu kierowałam się na salę. 
- Dajesz Niko! - krzyknął Ignaczak.
Uśmiechnęłam się patrząc na nich. Skierowałam się na trybuny, wbiegłam wyżej po schodkach mijając co dwa stopnie. Usiadłam wygodnie na plastikowym krzesełku z uwagą przyglądając się siatkarzom. Spojrzałam na Lotmana, który również mi się przyglądał. Igła na przyjęciu, Fabian wystawa, Konarski atak. 
- Lotman uważaj! - krzyknął Konarski. 
Lotman na ziemi. Chwycił się za głowę. Lekko się skrzywiłam patrząc na leżącego na ziemi Lotmana.
- Mówiłem. - zaśmiał się Dawid.
Podszedł pod siatką, wyciągnął rękę do Lotmana, który zaraz wstał.
- No wiesz... Tu się gra. - zaśmiał się Ignaczak patrząc na przyjmującego.- Po treningu możesz się przyglądać... Do woli. 
- Igła... - westchnął cicho. 
Trening trwał jeszcze przez około pół godziny. Zeszłam powoli po schodkach. Na dole czekał przyjmujący. 
- I co żyjesz? Cześć. - uśmiechnęłam się patrząc na niego. 
- Jeszcze. Cześć. - ucałował mój policzek. - Znajdziesz trochę czasu? - zapytał. 
- Tak, tak pewnie.
- To się przebiorę, a potem cię gdzieś zabiorę, ale pomyślimy nad tym potem. 
Odszedł ode mnie, wszedł do szatni. Nie było go zaledwie dziesięć minut. Uśmiechnął się do mnie przewieszając tylko torbę przez ramię. 
- To co idziemy? 
Stanął bliżej mnie, po czym chwycił mnie za rękę. Spojrzałam tylko na nasze ręce. Ścisnęłam jego dłoń trochę mocniej. Wyszliśmy z hali.
- To co gdzie to mnie... Porywasz? - zaśmiałam się patrząc na siatkarza, z uśmiechem. 
- Aaa gdzie byś chciała? Zaczekaj, dam tylko torbę do samochodu, i się przejdziemy.
Odszedł ode mnie, wrzucił torbę do bagażnika, i po chwili stał już obok mnie, chwytając mnie za rękę. 
- Yhm... Zjadła bym sobie jakieś ciastko. - powiedziałam rozmarzona, można powiedzieć, że już widziałam siebie i te ciastko razem. - Kawiarnia może być? - dodałam.
- Pewnie. To idziemy. 
Szliśmy wolnym krokiem, poznając się jeszcze bliżej. Mówił mi o swojej rodzinie, czym się jeszcze interesuje poza siatkówką, która i tak zajmowała mu większość czasu. Treningi, mecze, wyjazdy, Asseco, reprezentacja, i tak już od kilku lat. 
- Oo chodź tutaj. Tutaj są przepyszne ciastka. 
Pociągnęłam Lotmana za rękę. Weszliśmy do środka. Dziś było wyjątkowo mało ludzi, może dlatego, ze była też pora, w której niektórzy byli jeszcze w pracy, bądź w szkole. Uwielbiałam tą kawiarnię, nie licząc tego, że mając tu pyszne ciastka, ale też za cały wygląd tego miejsca. Jasno niebieskie obrusy, które bardzo ładnie komponowały się razem z jasno niebieskimi ścianami, przez które przechodził cienki szary pasek, na każdym stoliku był mały bukiecik z kwiatkami. Usiedliśmy koło okna, na przeciwko siebie.
- To co bierzesz? - zagadnęłam sięgając po menu. 
- Jeszcze nie wiem... - odparł sięgając po drugą kartę. 
- Oo ja już wiem. Cappuccino, i szarlotka. Spróbuj jest pyszna. 
Zaraz obok naszego stolika zjawiła się kelnerka, z małym notesikiem i długopisem w ręku. Uśmiechnęła się patrząc na nas. 
- Dzień dobry, co podać? - zapytała z uśmiechem blondynka. 
- Dwa razy cappuccino, i dwa razy szarlotka. - odparł Paul spoglądając na dziewczynę.
Chwilę później nasze zamówienia znalazły się na stoliku.Od razu musiałam spróbować trochę zamówionego ciastka. 
- Ooo cudowne... - uśmiechnęłam się. 
- No to trzeba spróbować.
Wziął trochę do ust, po czym się uśmiechnął. 
- Racja. Bardzo dobre.
[...] Spędziliśmy w kawiarni jakieś czterdzieści minut. Paul położył na stoliku tylko pieniądze, po czym wyszliśmy, kierując się pod halę. Paul postanowił mnie odwieźć do domu. Drogą cały czas rozmawialiśmy o wszystkim, siatkówce, rodzinie, mojej pracy, i takich tam. Kiedy siatkarz zatrzymał się pod domem, spojrzałam na niego milcząc przez chwilę. 
- Wejdziesz? - po samochodzie rozniósł się mój ciepły głos. 
Wbiłam  niego swoje błękitne tęczówki. Paul uśmiechnął się przyglądając mi się, odgarnął mi tylko kosmyk włosów za ucho.
- Hmm... Czemu nie.
Wyszliśmy z samochodu. Przeszukałam torebkę w poszukiwaniu kluczy. 
- Gdzie to jest. 
Kucnęłam tylko, wyrzucając całą zawartość  torebki. Wyciągnęłam je, po czym dumnie wypięłam pierś do przodu. 
- Mam. 
Otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka. Zdjęłam od razu buty, które odstawiłam na bok. Kurtkę odwiesiłam, oraz torebkę. 
- To... Zjesz coś? Napijesz się czegoś? - zagadnęłam z uroczym uśmiechem. 
- Nie, nie. Dzięki. Fajnie tu masz. Mieszkasz sama? 
- Aa dziękuję. Tak. Do czasu... - puściłam mu oczko. - Przebiorę się tylko. Usiądź, rozgość się. - dodałam. 
Wbiegłam na górę po schodach, skacząc co drugi stopień. Wzięłam tylko krótki prysznic, szybko się przebrałam. Zajęło mi to niespełna dziesięć minut. Spięłam włosy w wysoki kok. Zbiegłam na dół. Wskoczyłam na kanapę, siadając obok Lotmana, który zaśmiał się patrząc na mnie. 
- To co... Zobaczymy jakiś film? Wypożyczyłam ostatnio, ale jak zawsze nie miałam czasu zobaczyć. 
- Film... Pewnie. To włączaj. 
Wstałam, biorąc płytkę do ręki, którą zaraz włożyłam do DVD. Sięgnęłam po pilot. Usiadłam zaraz obok Paul'a. 
- Horror? - zagadnął siatkarz. 
Pokiwałam tylko zgodnie głową, spoglądając na niego. 
- Boisz się? - zaśmiałam się patrząc na niego. 
- Zobaczymy kto się będzie bał. 
Przyjmujący dźgnął mnie lekko w bok, na co aż się wyprostowałam. Zrobiłam smutną minę. Dość długo trwałam z taką miną, jednak przy nim nie dało rady się smucić, to było właściwie niewykonalne. Nagle z mojego zamyślenia wyrwał mnie nóż. Nie byle jaki, bo zakrwawiony, co prawda za ekranem telewizora, ale przez chwilę myślałam, ze leci prosto na mnie. 
- O boże! - krzyknęłam. 
Ukryłam twarz w jego koszulce. Wyobraźnia płatała mi figle, i to w dodatku w tedy, kiedy chciałam mu udowodnić, że nie tak łatwo mnie nastraszyć. Przytuliłam go jeszcze mocniej, jego zapach mnie uspokoił. Odwróciłam głowę w stronę ekranu telewizora. 
- Ani mi się waż śmiać z mojego zachowania. 
Zagroziłam uśmiechając się delikatnie.
- Nie... Ja się wcale nie śmieję. - powiedział rozbawiony. - Ale przyznaj, że się boisz. - dodał z rozbawieniem przyglądając mi się. 
- Nagła śmierć w nocy. - powiedziałam najsłabszym głosikiem jaki umiałam tylko z siebie wydobyć, patrząc mu przy tym w oczy.
Chciałam teraz wyglądać jak ta mała, straszna dziewczynka z horroru.
- Zauważyłeś, że małe dzieci odgrywają w horrorach właściwie najstraszniejsze role? - zadygotałam. 
Już teraz wiedziałam jaki sen będzie mnie nawiedzać w nocy. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Spojrzałam mu prosto w oczy. 
- I później śni ci się, że chodzi taki słodkie maleństwo z misiem i zakrwawionym nożem kuchennym... - odparłam. 
Zaśmiałam się cicho. Jednak uzyskałam swój pożądany efekt. Paul delikatnie się uśmiechnął. Zbliżył swoją twarz do mojej. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Milimetry. Spotkały się. Delikatnie muskałam swoimi malinowymi ustami jego usta. Przylgnęłam do niego. Właściwie chyba już bliżej być nie mogłam. Każdy jego kolejny pocałunek sprawiał, że po prostu rozmiękałam. Miałam ochotę się temu poddać. Jednak gdy poczułam, że podwijał moją bluzkę do góry, zatrzymałam jego dłoń, swoją. Przerwałam tę chwilę. Jednak zanim wypowiedziałam jakieś słowo, musiałam zwolnić swój oddech. 
- Paul... Ja, ja nie mogę. Właściwie, to mogę. Ale... Nie, nie teraz. 
Schowałam twarz w jego ramionach. Świetnie, na kuli ziemskiej jest miliard dziewczyn, a on musiał wybrać akurat dziewczynę w ciąży. Uśmiechnęłam się do niego czule po czym cicho westchnęłam. 
- Przepraszam... Ale... Ale dlaczego nie? - zapytał.
- Ty czegoś nie wiesz... - zaczęłam cicho. 
- Czego? - pogładził kciukiem mój policzek. 
Przez dobrą chwilę głęboko spoglądałam w jego oczy. Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. A może po prostu - jestem w ciąży z byłym, będę miała dziecko... - Tak chyba będzie najlepiej. 
- Będę miała dziecko. Jestem w ciąży. A właściwie nie wiem też na jakim jesteśmy... Etapie. Znajomi? Przyjaciele? Romans? - powiedziałam cicho. -Do tego nie znamy się wystarczająco długo. - dodałam. 
- W... W ciąży? A ojciec tego dziecka? 
- Mówił, że nie jest gotowy na dziecko, do tego zdradził mnie z jakąś... Blondynką. 
- Sama je będziesz wychowywać? On ci nie pomoże...? 
- Nie wiem jak to będzie. Przepraszam. 
- Ale nie... Nie masz za co. Pójdę już. Ii... Przepraszam cię. - ucałował delikatnie mój policzek. 
Wstał, wziął bluzę, wsunął adidasy na nogi. Wyszedł z mieszkania. Zamknął drzwi. 
- Cześć... - powiedziałam cicho. 
Jeszcze przez chwilę oglądałam film. Wyłączyłam TV.Poszłam do siebie. Szybko ubrałam piżamę. Położyłam się do łóżka. Była dopiero godzina dwudziesta. Zasnęłam po chwili. 

─────♦─────

Skończyłam. Przepraszam, że tak długo. Ale urodziny, wycieczka, bierzmowanie, jakieś przygotowania i tak dalej i tak dalej. I brak weny. Teraz postaram się dodawać częściej. Czytać. Liczę na jakieś komentarze, które bardzo motywują. Z góry bardzo dziękuję, i pozdrawiam ;*