niedziela, 18 maja 2014

# 4. Kiedy życie daje Ci setki powodów do płaczu to Ty daj życiu tysiące powodów do uśmiechu.

DRRR. Zerwałam się szybko z łóżka. Godzina siódma. Praca? Tylko nie praca. Łukasz... Znowu słuchanie tych durnych wyjaśnień. " To tylko koleżanka, ona mnie pocałowała... " Śmieszne... Podniosłam się z łóżka. Spojrzałam tylko za okno. Deszcz. Kropelki deszczu uderzały o parapet. Weszłam do łazienki. Zrobiłam poranne czynności. Wybrałam szybko jakieś ubrania, w które się zaraz przebrałam. Delikatnie się umalowałam, włosy spięłam w luźnego kłosa który lekko opadał na moje prawe ramię. Zeszłam na dół, zrobiłam sobie lekkie śniadanie. Wzięłam tylko telefon, oraz kluczyki. Zamknęłam drzwi. Szłam wolnym krokiem przed siebie. Doszłam na miejsce po kilku minutach. Przed budynkiem wpadłam na ojca Łukasza.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, dzień dobry.
Otworzył drzwi, czekając aż wejdę. Od razu skierowałam się do swojego niewielkiego, ale przytulnego biura. Otworzyłam drzwi, gdzie zastałam siedzącego na fotelu Łukasza. Powiesiłam kurtkę, na swoim fotelu, po czym spojrzałam na Łukasza.
- Możemy porozmawiać?
- Nie mamy o czym...
- Mamy. Jesteś w ciąży, a to przecież moje dziecko.
- Nie jesteś gotowy przecież na to aby zostać ojcem, to czego ty jeszcze chcesz?
- Chcę wychowywać to dziecko. To takie trudne?
- Mówiłam ci wczoraj, że nie masz się czego obawiać. Będziesz widywał to dziecko.
- Nie rozumiesz... Chcę je wychowywać z tobą. Razem. - wyjaśnił.
Zaśmiałam się patrząc na niego. Przecząco pokręciłam głową.
- Żartujesz sobie? Zabawne... - odparłam. - Po tym co widziałam w... Sobotę. Na pewno już z tobą nie będę. A teraz wyjdź!
- Kurde! Milena! Ja cię kocham...
Podszedł do mnie. Spojrzałam na niego. Chwycił mnie za ręce.
- Kocham cię. - powiedział jeszcze raz, patrząc na mnie.
- Łukasz, o tym miałeś myśleć jak się z nią całowałeś. Koniec! Wyjdź.
Oderwałam się od niego. Wstałam, podeszłam do drzwi, które otworzyłam. Czekałam aż wyjdzie. 
- Nie wyjdę. Bo chcę pogadać. 
- Ale ja nie mam na to ochoty. Nie denerwuj mnie już, i wyjdź. Proszę cię. 
Kilka innych osób przyglądało nam się, również ojciec Łukasza. Podszedł do mnie, po czym zamknął drzwi. Spojrzał na Łukasza, a potem na mnie. 
- Co się dzieje znowu? Mówiłaś mi, że jest wszystko w porządku... 
- Ale już nie jest... Możecie wyjść? - zapytałam cicho. 
- Jeśli mi to wszystko wyjaśnicie... - oznajmił. 
- Łukasz panu powie. - powiedziałam. 
- Jeszcze pogadamy... - oznajmił Łukasz, i wyszedł, trzaskając drzwiami. 
- Powiesz mi...? 
- Widziałam jak... Jak się całował z inną. - powiedziałam cicho.
Po moich policzkach spływały łzy, zostawiając na policzkach czarne ślady po tuszu. Pan Tomek spojrzał na mnie, po czym mnie przytulił. 
- Ale nie płacz. Wszystko będzie okej.
- Nie, nic nie będzie okej. - odsunęłam się od niego. - Nie jest gotowy na dziecko, całował się z inną... Nie będę z nim, on tego nie może zrozumieć. 
- Nie... Nie wybaczysz mu? Pocałowali się tylko...No racja, nie powinien bo ma ciebie, ale to tylko pocałunek. Przynajmniej dla dziecka się pogódźcie.
- Tylko pocałunek? Widziałam tylko jak się całowali, mogło być coś więcej. Nie. Łukasz będzie się spotykał z dzieckiem... O ile tylko będzie chciał, ale ja z nim już nie będę. 
Przetarłam mokre policzki od łez, po czym spojrzałam na Jankowskiego. 
- Nie płacz już... Zrobisz jak zechcesz. Łukasz będzie ci pomagał w opiece, finansowo... Też ci pomogę. Spokojnie. Wiesz...? Idź do domu, odpocznij. - uśmiechnął się. 
- Yyy... Dobrze. - powiedziałam cicho.
Wstałam, po czym podeszłam do fotela, biorąc kurtkę, którą ubrałam. Wzięłam jeszcze torebkę. 
- Dziękuję. Do widzenia. - powiedziałam.
Wyszłam rozglądając się czy nie ma tutaj gdzieś Łukasza. Wyszłam szybko z budynku. Sięgnęłam tylko ręką do torebki, szukając komórki. Kontakty. Mama. Nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
- Milenka. Córeczko, jak dobrze, że dzwonisz. 
- Cześć mamo. jesteście w domu? 
- Tak, tak. 
- To jadę do was. Cześć. - rozłączyłam się. 
Od razu skierowałam się na przystanek. Sprawdziłam autobusy. Za dziesięć minut. Super. Czekając na autobus, podjechał jakiś samochód. Czarny, z przyciemnianymi szybami. Paul. Uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć. Podwieźć cię gdzieś? - uśmiechnął się.
- Paul... O cześć. Nie, nie trzeba. Mam za kilka minut autobus, ale dziękuję.
- No nie daj się prosić. - posłał mi przyjazny uśmiech. - To jak? 
- Widzę, ze tobie się nudzi, bardzo... 
Rozejrzałam się tylko. Nie musiałam się długo zastanawiać. Weszłam do samochodu. Rodzice mieszkali kilka minut drogi stąd. Paul tylko spojrzał na mnie, jadąc tak jak mu mówiłam. 
- Prawo... Cały czas prosto... I teraz znowu w prawo. Oo jesteśmy na miejscu... - mówiłam. 
Siatkarz spojrzał tylko na mnie, po czym się uśmiechnął. Nad chylił się nade mną, całując czule mój policzek. 
- Dziękuję. Cześć. 
Wyszłam z samochodu, oddalając się od niego. Stanęłam przed drzwiami. Nacisnęłam na dzwonek. Drzwi otworzył mi ojciec.
- Cześć córeczko. 
Weszłam do środka, zdejmując kurtkę, którą odwiesiłam. 
- Zjesz coś? Napijesz się czegoś? - zapytała mama. 
- To... Herbata może. 
- Stało się coś, ze przyjechałaś? 
- Nie... To znaczy... Musze wam coś powiedzieć. - upiłam trochę gorącej herbaty. 
- No to słuchamy... 
- Jestem w... - milczałam przez chwilę, patrząc na nich. - Ciąży. - powiedziałam. 
- W ciąży? Nareszcie... 
- Ale pokłóciłam się z Łukaszem... Już z nim nie jestem.
- Będziecie mieli dziecko. Milena... Czemu właściwie już nie jesteście razem? 
- Powiedział mi, że nie jest gotowy na to aby zostać ojcem. Jak się pogodziliśmy, widziałam go jak całował się z inną. 
[...] Postanowiłam dziś przenocować u rodziców. Było już późno. Wzięłam tylko spodenki, które tutaj zostawiłam, i koszulkę. Wzięłam krótki prysznic, przebrałam się. Od razu położyłam się na kanapie. Sięgnęłam tylko po telefon, wybrałam numer do ojca Łukasza. 
" Źle się czuję. Nie będzie mnie jutro w pracy. Przepraszam. " 
Wysłałam wiadomość. Odłożyłam telefon na stolik. Przez godzinę nie mogłam zasnąć. Była już godzina dwudziesta druga. Zasnęłam... 

─────♦─────

No i czwarty napisany. Podoba się? Chociaż w jakimś stopniu... Nie podoba się. To czekam na komentarze, co się nie podoba, i co zmienić... Jeśli chcesz abym cię powiadomiła o nowym rozdziale, pisać w komentarzu, albo numer gg, albo ask. Na pewno napiszę :)

piątek, 16 maja 2014

# 3. Przeznaczenie znajdzie drogę.

Niedziela. Wolne od pracy. Coś co lubiłam najbardziej. I pocieszający fakt, że nie musiałabym oglądać Łukasza, i słuchać jego bezsensownych wyjaśnień. Przewracałam się z boku na bok. Już nie zasnę. Z pewnością. Spojrzałam tylko na zegar, który wisiał na szaro-fioletowej ścianie. Była godzina dziewiąta. Zwlekłam się z łóżka, pościeliłam je od razu. Biorąc ubrania wyszłam z pokoju, kierując się w stronę łazienki. Spojrzałam głęboko w swoje odbicie w lustrze. Patrzyłam tak przez kilka sekund. Zdjęłam piżamę, po czym weszłam pod prysznic. Gorący strumień uderzał w moje ciało, po którym spływały kropelki wody. Sięgnęłam ręką po ręcznik, którym od razu się owinęłam. Wysuszyłam włosy, które zaraz rozczesałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie byłam jeszcze przebrana, więc nałożyłam tylko szybko szlafrok i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi, gdzie stał Daniel, mój brat, ze swoją pięcioletnią córeczką. Uśmiechnęłam się patrząc na nich.
- Cześć. - odparłam.
- Poratujesz mnie? Powiedz, że tak. Błagam.
- A może tak na początek zwykłe " cześć " ? - zaśmiałam się.
- Cześć. Przepraszam. Śpieszę się do pracy, rodzice też nie mają czasu...
- Tak. - odparłam. - Jeśli pytasz czy zajmę się Julką, to tak. Na razie.
Daniel uśmiechnął się, po czym ucałował Julkę w czoło a mnie w policzek. Zbiegł na dół po schodach, po czym wszedł do samochodu i odjechał. Weszłyśmy do środka. Kucnęłam przed dziewczynką, po czym spojrzałam w jej oczy.
- Jadłaś coś? - zapytałam.
- Jadłam. - odparła krótko uśmiechając się.
- Wiesz co... Zrobimy tak... Ty teraz pooglądasz bajki, a ja pójdę się przebrać. Zjem coś i pójdziemy gdzieś, okej? - uśmiechnęłam się.
- Tak! - krzyknęła.
Wskoczyła na kanapę, biorąc pilot do ręki. Włączyła sobie bajki. Wbiegłam na górę, skacząc co dwa schodki. Szybko się przebrałam, zrobiłam delikatny makijaż, rozczesałam włosy. Zeszłam na dół. Zrobiłam sobie szybko jakieś kanapki.
- Na pewno nie chcesz?
Julka pokiwała tylko przecząco głową, wpatrując się w ekran. Zjadłam szybko śniadanie. Napiłam się soku pomarańczowego, po czym podeszłam do Julki.
- To co? Idziemy gdzieś? Czy będziesz jeszcze oglądać? - uśmiechnęłam się.
- Idziemy.
Wyłączyłam telewizor. Wzięłam torebkę, telefon, i kluczyki z szafki. Wyszłyśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz, który znalazł się zaraz w mojej torebce. Julka złapała mnie za rękę.
- To gdzie to idziemy? - uśmiechnęłam się do niej.
- Hmm... - przedłużyła. - Sama nie wiem.
- Więc może teraz do jakiegoś centrum, muszę pooglądać kilka rzeczy. A potem się wymyśli, dobrze? - zagadnęłam.
- Okeej! - zaśmiała się.
Idąc uważnie słuchałam tego co mówi  Julka. O tym co się stało w przedszkolu w ostatnich dniach, o jej koleżankach, i chłopcu, który się w niej podkochuje. Zaśmiałam się. Droga minęła nam bardzo szybko. Weszłyśmy do budynku, moją uwagę od razu przykuł sklep z ubrankami do dzieci. I pomyśleć, że za kilka miesięcy będę tutaj częściej...
- Chodź wejdziemy tutaj. - odparłam.
Weszłyśmy do sklepu. Widząc te małe kolorowe ubranka, małe buciki, zabawki, uśmiechnęłam się. Julka pociągnęła mnie za rękę.
- Co się stało? - kucnęłam przed nią.
- Po co tutaj przyszłyśmy? - zagadnęła.
- Po co? Będziesz miała kuzyna... Albo kuzynkę. - uśmiechnęłam się do niej.
- Będziesz miała dzidziusia? - jej uśmiech znacznie się poszerzył.
- Tak.
- Ale fajnie. - uśmiechnęła się.
Wyszłyśmy ze sklepu. Chodząc pomiędzy sklepami, myślałam o Łukaszu, o tym dlaczego mi to zrobił, o dziecku, pracy... Z rozmyślania wyrwał mnie krzyk Julki.
- Wujek Łukasz! - krzyknęła.
Puściła moją rękę, i pobiegła do Łukasza. Wskoczyła mu na ręce. Podeszłam do nich. Jankowski uśmiechnął się patrząc na mnie. Nad chylił się nade mną.Chciał mnie pocałować,ale w ostatnim momencie odsunęłam się od niego.
- Co się znowu stało?
- To, że już nie jestem z tobą.
- Co? Przecież wczoraj było wszystko okej. Co cię znowu ugryzło?
- Co mnie ugryzło? - fuknęłam. - Widziałam cię wczoraj z jakąś blondynką, ii nie zaprzeczysz, że nic cię z nią nie łączy.Całowaliście się.
- Z jaką blondynką? - zapytał po chwili milczenia.
- Łukasz. Nie udawaj większego debila, niż jesteś. Chodź Julka. - wzięłam ją od Łukasza.
Oddalałam się od niego szybkim krokiem. Łukasz podbiegł do mnie.
- Czego ty jeszcze chcesz? Nie będę ci utrudniać kontaktów z dzieckiem, nie masz się czego obawiać, ale już z tobą nie będę. Rozumiesz?
- Milena... - zaczął.
- Szlalaszalala. Łukasz przestań! Nie mam czasu.
Chwyciłam Julkę za rękę. Chodziłyśmy jeszcze przeszło godzinę po sklepach.
- Ciociu jestem głodna. - odparła Julka.
- Głodna? Przyjdziemy zaraz, to coś zjemy. Okej?
- Ale ja chcę teraz.
Przechodziłyśmy właśnie obok KFC, do którego zaraz weszłyśmy. Usłyszałam swoje imię.
- Milena?
Odwróciłam się tylko, gdzie ujrzałam Piotrka.
- Cześć. - uśmiechnęłam się do niego.
Usiadłam na przeciw Piotrka, biorąc Julkę na kolana.
- Cześć. Piotrek jestem, a ty? - uśmiechnął się Julki.
- Julka. - odparła niepewnie.
Zaraz po chwili obok nas pojawił się jakiś chłopak. Uniosłam głowę do góry, gdzie stał staranowany przeze mnie chłopak.
- Milena,Paul.- powiedział Piotrek. - I Julka. - dodał.
- Hej.
- Yyy cześć. - powiedziałam delikatnie się do niego uśmiechając.
- Ciociu... Idziemy już?
- Już, już, już. - wstałam.
Oddalałam się wolnym krokiem od chłopaków. Stanęłyśmy przed niewielką tabliczką.Szybko coś wybrałyśmy.
- Ale tatowi ani słowa. - uśmiechnęłam się.
Zapłaciłam, biorąc czerwoną tackę. Wzrokiem szukałam wolnego miejsca.
- Chodź tutaj. - zawołał Piotrek.
Uśmiechnęłam się do niego. Położyłam tackę na stoliku. Usiadłam obok Piotrka a Julka obok Paul'a. Spędziłam tutaj z Julką jeszcze z dwadzieścia minut.
- My już uciekamy. Miło było poznać. - uśmiechnęłam się do Lotmana.
Wstałam. Wyrzuciłam tylko śmieci do kosza, odstawiając tackę. Przeszłyśmy jeszcze kilka innych sklepów, co zajęło nam tylko niespełna z dziesięć minut. Wychodząc z budynku wpadłam znowu na Lotmana.
- Powiem ci, że mamy szczęście, już drugi raz.
Siatkarz się tylko zaśmiał patrząc na mnie.
- Idziecie jeszcze gdzieś? - zapytał.
- Do domu... Chyba. - odparłam.
- Nie ciociu. Jeszcze nie. - wtrąciła się Julka.
- No to jeszcze nie. - uśmiechnęłam się.
- To ja może pójdę z wami, hm? - puścił mi oczko.
- Hmm... Pewnie, czemu nie.
Szliśmy wolnym krokiem rozmawiając. Julka szła przed nami. Szliśmy w stronę placu zabaw. Kiedy doszliśmy na miejsce usiadłam razem z przyjmującym na ławce. Co jakiś czas zerkałam na Julkę, która biegała z huśtawki, na zjeżdżalnię, i tak dalej.
- Skąd znasz Piotrka? - zagadnął przyglądając mi się.
- Wiesz... Poznałam go jakieś trzy dni temu. A jak? O mało co samochód mnie nie rozjechał, no i wiesz, pytał czy wszystko w porządku.
[...] Szłam wolnym krokiem w stronę domu.Kiedy doszliśmy na miejsce, Julka od razu pobiegła w stronę drzwi. Siatkarz uśmiechnął się patrząc na mnie.
- Czyli tutaj mieszkasz...?
- Zgadłeś. Gratuluję. - odparłam z rozbawieniem.
Paul nad chylił się nade mną, po czym delikatnie,i czule ucałował mój policzek, który zaraz zalał się rumieńcem.
- Boże! Tylko nie teraz... - pomyślałam, zakrywając policzki. - Cześć. Miło było. - oznajmiłam.
Odwróciłam się, idąc w stronę drzwi, uważnie obserwowana przez Paul'a. Weszłyśmy do środka. Julka była już zmęczona. Położyła się więc u mnie w pokoju. [...] Około godziny dziewiętnastej przyjechał Daniel. Otworzyłam mu drzwi, po czym od razu wszedł do środka całując mnie w policzek.
- Gdzie jest Julka? - uśmiechnął się.
- Śpi. Ale zaczekaj, chcę z tobą porozmawiać.
Usiedliśmy na kanapie. Spojrzałam na brata.
- Jestem w ciąży. - powiedziałam w końcu. 
- Co!? W ciąży? Z Łukaszem? To jest idiota, przekonasz się jak się dziecko urodzi... 
- Już się przekonałam... - powiedziałam cicho. 
- Hhhh? Przekonałaś się? O czym ty mówisz? 
- Powiedziałam mu w... W piątek, że jestem w ciąży, a on mi powiedział, że nie jest gotowy na to aby zostać ojcem...
- Wiedziałem, że to jest idiota. Mówiłem ci.
- Pogodziłam się z nim zaraz na drugi dzień, ale... - milczałam przez chwilę patrząc na brata. - Widziałam go jak się całował z jakąś dziewczyną, zaledwie z dwie godziny później, jak się pogodziliśmy... 
Do moich oczu napłynęły łzy, które zaraz spłynęły po moich policzkach.
- Spokojnie... Nie płacz. Wszystko będzie okej. Pomogę ci. - przytulił mnie do siebie. 
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Daniel wziął śpiącą Julkę na ręce i wyszedł. Odprowadziłam ich wzrokiem, po czym weszłam do domu, zamykając go na klucz. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam piżamę. Położyłam się tylko na łóżku. Spałam już po kilku minutach.

─────♦─────

Koniec! Tadaaaam! Pięć komentarzy i następny rozdział :). Jeśli macie jakieś pytania, czy coś, to na aska --> http://ask.fm/nolfjuczerr. A jeśli macie jakieś blogi, to w komentarzu, może zajrzę :D brawa dla chłopaków :3... Pozdrawiam ;*

niedziela, 11 maja 2014

# 2. Jeśli szczęście do Ciebie nie przyszło to znaczy, że jest wielkie i idzie małymi kroczkami.

Obudził mnie rano nieprzyjemny dźwięk budzika. Z trudem podniosłam głowę. Zerknęłam na zegarek. Była godzina siódma. Podniosłam się niechętnie z łóżka, które zaraz równo pościeliłam. Praca? Nie miałam dziś ochoty tam iść. Pracowałam w firmie ojca Łukasza, co skutkowało tym, że widywałam go codziennie. Jeszcze wczoraj mi to nie przeszkadzało, dziś jest o wiele gorzej. Weszłam do łazienki,która znajdowała się naprzeciw pokoju. Weszłam do środka. Zsunęłam spodenki na ziemię, po czym zdjęłam koszulkę. Weszłam pod prysznic. Wyszłam po kilku minutach. Owinęłam się miękkim ręcznikiem. Dokładnie wytarłam swoje ciało. Owinęłam się raz jeszcze ręcznikiem. Weszłam do pokoju, wyciągnęłam ubrania, i szybko się przebrałam. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy rozczesałam. Zbiegłam na dół po schodach. Wychodząc z domu, wzięłam jeszcze telefon z szafki, i klucze. Wyszłam, zamykając drzwi. Klucze znalazły się w mojej torebce. Droga zajęła mi niespełna dwadzieścia minut. Weszłam do budynku. Od razu skierowałam się do swojego niewielkiego biura. Odetchnęłam ciężko patrząc na stertę papierków. Usiadłam na krześle, zabierając się za sprawdzanie wszystkiego. Usłyszałam pukanie do drzwi. Moim oczom ukazał się Łukasz. 
- Cześć kochanie. - zaczął. 
- Jakie " kochanie " . Łukasz wyjdź stąd. - oznajmiłam. 
- Daj mi chwilę, chcę porozmawiać.
- Ale nie mamy o czym. Wczoraj dowiedziałam się wystarczająco dużo, na temat tego, że nie chcesz zostać ojcem. Zrozumiałam. A teraz wyjdź, bo mam dużo pracy! 
- Fakt... Nie spodziewałem się tego, ale chcę ci pomóc, chcę wychowywać to dziecko. Rozumiesz? 
Spojrzał mi w oczy, delikatnie się uśmiechając. Spojrzałam mu w oczy. Byłam na niego wściekła, ale z drugiej strony chciałam go pocałować, przytulić. Kochałam go. Kocham. W końcu jest ojcem mojego dziecka.
- Możesz już iść? Mam dużo pracy. 
- Ale powiedz, czy jesteś jeszcze zła... 
- Jak mam nie być zła, po tym co się dowiedziałam. Daj mi trochę czasu. - powiedziałam cicho.- Wyjdź już. - dodałam. 
- Dobrze... - odparł.
Podszedł do mnie, po czym się nad chylił nade mną i delikatnie mnie pocałował. Spojrzałam na niego uśmiechając się delikatnie. Kiedy wyszedł wróciłam do swoich zajęć. Nie zrobiłam jednak dużo, ponieważ tym razem wszedł ojciec Łukasza.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się. 
- Dzień dobry. Powiedz mi, co się dzieję, między tobą a Łukaszem... 
- Yyy... Nic. Wszystko jest okej.
- Milena. Powiedz o co chodzi.
- Nic. Naprawdę. Już jest wszystko okej. Posprzeczaliśmy się tylko. 
- Ale o co? - nie dawał za wygraną. 
- Może pan z Łukaszem porozmawia? - podsunęłam szybko.
- On i tak nic nie powie.
- Dowiedziałam się wczoraj, że... - zaczęłam. - Że jestem w ciąży.
- W ciąży? - zapytał uśmiechając się. - No nareszcie. - dodał z rozbawieniem.
- Tak, ale Łukasz mi wczoraj powiedział, że nie jest gotowy na to aby zostać ojcem. I od tego się zaczęło. 
- Nie jest gotowy. Ma dwadzieścia osiem lat. 
- Mówiłam mu. Ale już nieważne wszystko jest okej. 
- Mam nadzieję. To ja ci już nie przeszkadzam. - uśmiechnął się.
Odprowadziłam mężczyznę wzrokiem. [...] Pracę kończyłam dziś o piętnastej. Miałam dwie godziny,aby zdążyć na mecz. Wyszłam z budynku, kierując się do domu. Na miejscu byłam po dwudziestu minutach. Szybko coś zjadłam. Przebrałam się. Wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Szłam w kierunku hali. Dokładnie wiedziałam gdzie ona jest. Rozejrzałam się tylko dookoła, moim oczom ukazał się Łukasz, z jakąś dziewczyną.
- Tego jest za dużo... - powiedziałam do siebie. 
Zaczęli się całować. Wybaczyłam mu, a on mi zrobił coś takiego? Po moich policzkach spływały łzy. Zacisnęłam tylko pięści patrząc na nich. Nie miałam już siły aby z nim się kłócić. Nie dziś. Szłam w kierunku hali, przecierając mokre policzki od łez. Kupiłam bilet, po czym weszłam na salę, gdzie rozgrzewali się już siatkarze. Zajęłam miejsce. Przed oczami cały czas miałam Łukasza jak całuje się z tamtą dziewczyną. Mecz w końcu się zaczął. Może choć na chwilę nie będę myśleć o Łukaszu, o tych wszystkich problemach. Mecz robił się bardzo nerwowy, wyrównany. Ostatecznie zakończył się wygraną Rzeszowa 3:1. Zbiegłam po schodkach na dół, kierowałam się już do wyjścia, ale ktoś złapał mnie za rękę. 
- Cześć. Wiesz co? Nie spodziewałem się, że przyjdziesz. 
- Hej. Mówiłam, że będę. I nie żałuję. Bardzo ciekawy mecz. Gratuluję. - odparłam z delikatnym uśmiechem.
Siatkarz uśmiechnął się patrząc na mnie. 
- Masz czas? - zagadnął z uśmiechem. 
- Yy... Trochę się znajdzie.
- Idziemy z chłopakami wiesz... 
- Opić wygraną? - zaśmiałam się. 
- Można tak powiedzieć, to jak? Dasz się namówić? - zagadnął. 
- Na chwilę. 
Czekałam kilka minut przed halą na Nowakowskiego. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, była godzina dziewiętnasta trzydzieści. Piotrek podbiegł do mnie. 
- Możemy iść. 
Szliśmy wolnym krokiem rozmawiając. Piotrek przyjrzał mi się. Spuściłam tylko wzrok. 
- Hej. Stało się coś? - zagadnął. 
- Nic. Wszystko jest okej. 
- Widzę, że coś jest nie tak. I makijaż ci się trochę rozmazał więc... Zresztą wczoraj też niewiele brakowało abyś się w szpitalu znalazła. 
- Piotrek... Nie znam cię na tyle, aby ci mówić, o co chodzi... - milczałam przez chwilę wpatrując się w środkowego. - Dowiedziałam się wczoraj, że jestem w ciąży, ale mój chłopak nie jest gotowy na dziecko. Fakt... Pogodziliśmy się dziś, ale idąc na ten mecz... - przez chwilę nic nie powiedziałam, czułam jak po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. - Widziałam jak całował się z jakąś blondynką. - odparłam cicho. 
- Wszystko się ułoży zobaczysz. Ale z nami na pewno się nudzić nie będziesz. Zobaczysz. A teraz się uśmiechnij, bo jesteśmy na miejscu. - ucałował mnie w policzek. 
Przetarłam policzki. Znałam go zaledwie dwa dni,a powiedziałam mu więcej niż wiedzą moi rodzice. Oni nie wiedzą jeszcze nico tym, że jestem w ciąży, o tej sprawie z Łukaszem. Nic. Weszliśmy do baru. Ja od razu skierowałam się do łazienki, poprawiłam trochę makijaż, i wróciłam do Piotrka, który już siedział z kilkoma chłopakami. 
- Cześć. - odparłam niepewnie ilustrując każdego z siatkarzy.
Zajęłam miejsce obok Piotrka. 
- Milena. - odparł Piotrek. - Olieg, Krzysiu, Dawid, Niko. - powiedział po kolei. 
- Miło poznać. - uśmiechnął się Ignaczak. 
- Również.
Spędziłam tutaj tylko z trzydzieści minut. 
- Piotrek ja uciekam. Fajnie było. Cześć. - ucałowałam jego policzek.
- Odprowadzę cię. Zaczekaj. 
- Nie. Nie trzeba. Mieszkam niedaleko. - wyjaśniłam. 
- Nie, nie, nie. Przyszłaś ze mną, to i wyjdziesz ze mną. - uśmiechnął się. 
- Błagam. Chcę być sama. To tylko kilka minut drogi, nic się nie stanie. Cześć. -powiedziałam. 
Ominęłam kilku grających chłopaków w bilarda, aż doszłam do wyjścia, gdzie wpadłam na jakiegoś chłopaka. 
- Przepraszam. 
- I'm sorry, all right? - zapytał. 
- Yes, yes. And you? 
- Yes. - puścił mi oczko, i się uśmiechnął - Again sorry. - dodał. 
Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym wyszłam. Szłam w kierunku domu. Przed oczami cały czas pokazywał mi się uśmiech staranowanego w barze mężczyzny. Weszłam do domu. Wzięłam szybki prysznic. Położyłam się, zasnęłam zmęczona po niespełna piętnastu minutach.

─────♦─────

Drugi rozdział skończony. Podnosimy stawkę, i cztery komentarze. I następny.  PS. To po angielsku z tłumacza (wiecie jak tłumacz super tłumaczy, a dobra to nie jestem z angielskiego ) więc jak jakiś błąd to przepraszam. Pozdrawiam ;*.

niedziela, 4 maja 2014

# 1. Nie za­bawiaj się z lo­sem, bo Cię wyrucha.

- Nie jestem jeszcze gotowy na to aby zostać ojcem... Nie teraz. 
- Ale Łukasz. Ty masz dwadzieścia osiem lat. Jak nie jesteś gotowy na to aby zostać ojcem?
Czułam jak po moich policzkach spływały łzy, zostawiając na nich czarne ślady po tuszu. Spojrzał mi głęboko w oczy. Milczałam przez chwilę.
- I co teraz? - zapytałam cicho. - Ty w ogóle nie chcesz mieć dzieci? 
- Nie... Nie chodzi mi o to, że nie chcę. Ale dziecko to obowiązek. Ty pracujesz, ja też. Jak chcesz to wszystko pogodzić?
- Łukasz... Ja myślałam, ze jesteś bardziej odpowiedzialny. Mogłeś się tego spodziewać, że kiedyś to się stanie. Sypiamy ze sobą. Ale wiesz... Nie jesteś gotowy... Ja nie mam w ogóle o czym z tobą rozmawiać. Cześć.
Wzięłam torebkę, po czym wybiegłam z jego domu. 
- Milena! Zaczekaj! 
Łukasz wybiegł. Próbowałam mu jakoś uciec, ale moje starania poszły na marne. Po chwili mnie dogonił. Chwycił mnie za rękę, i przyciągnął do siebie.
- Puszczaj, bo zacznę krzyczeć. 
- Chcę tylko pogadać. 
- Ale nie mamy o czym. Nie jesteś na to gotowy, więc ja cię zmuszać nie będę abyś udawał dobrego ojca. Dam sobie radę sama.
Wyrwałam mu się. Szybkim krokiem oddalałam się od chłopaka. Nie sądziłam, że tak zareaguje. Już trzy razy został wujkiem, kocha te dzieci. A swoich nie chce mieć? " Nie jestem jeszcze gotowy... Nie jestem jeszcze gotowy... Nie jestem jeszcze gotowy... " Jego słowa cały czas chodziły mi po głowie. Usłyszałam pisk opon. Oddech miałam nierówny.
- Jak to chodzisz?! Ślepa jesteś?! - krzyknął jakiś facet.
- Przepraszam. - powiedziałam cicho. 
Przeszłam na drugą stronę. Oddychałam szybko. 
- Wszystko wporządku? - zapytał jakiś nieznajomy facet.
Spojrzałam na niego. Skinęłam tylko głową. 
- Tak... Znaczy... Nie. Tak. Wszystko okej. - powiedziałam cicho. 
- Źle pani wygląda... - odparł szczerze. - Piotrek jestem.
- Milena.
Chłopak milczał przez chwilę patrząc na mnie. 
- Odprowadzę cię do domu.
- Yyy... Dobrze. 
Szliśmy wolnym krokiem w stronę mojego domu. Drogą wymieniliśmy się kilkoma zdaniami. Na miejscu byliśmy po kilku minutach.
- Wejdziesz na chwilę? 
- Nie. Śpieszę się. Za godzinę mam trening. 
- Trening? Jaki? - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Gram w siatkówkę. W Asseco. Mam nadzieje, że kiedyś przyjdziesz na mecz.
- Wiesz...? Przejdę się. 
- To będę czekał. - zaśmiał się. - Uciekam. Cześć. - dodał.
Odprowadziłam chłopaka wzrokiem, a kiedy straciłam go z pola widzenia, weszłam do domu. Wbiegłam po schodach na górę, skierowałam się do sypialni. Przebrałam się szybko. Zbiegłam po schodach na dół. Zrobiłam sobie coś do jedzenia. Usiadłam na kanapie, biorąc na kolana laptop. Z ciekawości weszłam na stronkę klubu z Rzeszowa. Sprawdziłam kiedy jest następny mecz.
- Jutro? - pomyślałam. 
Uśmiechnęłam się przeglądając jeszcze kilka innych stronek. Była już godzina dwudziesta. Weszłam na górę,do sypialni. Przebrałam się. Do godziny dwudziestej drugiej siedziałam oglądając już po raz któryś " Titanica ". Wyłączyłam TV. Skierowałam się do pokoju. Położyłam się na łóżku, powtarzając sobie słowa Łukasza " Nie jestem jeszcze gotowy na to aby zostać ojcem... Nie jestem jeszcze gotowy na to aby zostać ojcem... Nie jestem jeszcze gotowy na to aby zostać ojcem... " Zasnęłam.

─────♦─────

Pierwszy skończony. Liczę na jakieś komentarze. Więc na początek trzy komentarze, i lecimy z następnym rozdziałem.

sobota, 3 maja 2014

Postacie.

Milena Krajewska, dwadzieścia cztery lata. 


Paul Lotman, dwadzieścia osiem lat.

Łukasz Jankowski, dwadzieścia osiem lat.

Marcin Krajewski. 

Piotr Nowakowski, dwadzieścia sześć lat.

Daniel Krajewski, dwadzieścia dziewięć lat. 

Julka Krajewska, pięć lat.


─────♦─────


Zdjęcie Paul'a Lotmana ( z lewej ) ,ź:  Patrycja Kipa Photography.